Rozwój technologiczny w znacznym stopniu poszerzył kierunki rozwoju zegarmistrzostwa. Do niedawna inżynierowie skupieni w pracowniach najznamienitszych manufaktur z różnych krajów pracowali głównie nad projektowaniem nowych i udoskonalaniem obecnych mechanizmów automatycznych i kwarcowych. Obecnie w ofertach firm zegarkowych coraz częściej pojawiają się także smartwatche zaliczane do technologii ubieralnych oraz zegarki bazujące na technologii hydrodynamicznej. Za przykład mogą posłużyć marki TAG Heuer i HYT. Jednak w ostatnich latach zauważa się także inne ekstrawaganckie wynalazki. Jeden z ciekawszych zaproponowała manufaktura Hautlence.
Szwajcarski producent słynie z produkcji niezwykle kosztownych i luksusowych czasomierzy, na które mogą sobie pozwolić tylko nieliczni. Marka cieszy się dużym poważaniem wśród miłośników sztuki zegarmistrzostwa. Jednak prezentując jeden z najnowszych owoców swojej pracy, zaskoczyła niemal całą branżę zegarkową. Do oferty przedsiębiorstwa trafił przedmiot określany mianem zegarka, który nie ma dosłownie nic wspólnego z mierzeniem czasu.
Spoglądając z oddali na przedmiot zaproponowany przez szwajcarską manufakturę Hautlence można odnieść wrażenie, że przypomina on typowy czasomierz, ale już z bliższej odległości zauważa się, że zegarek na posiada na swojej tarczy indeksów godzinowych i minutowych oraz żadnej wskazówki, która byłaby odpowiedzialna za poprawne wskazania czasu. Pierwsza reakcja osób związanych z branżą zegarkową, którzy widzą produkt Hautlence zapewne jest bardzo ostrożna. Obecnie prestiżowe manufaktury często konstruują tak skomplikowane mechanizmy, że odczyt czasu z tarczy wymaga zupełnie innego i przeważnie bardziej skomplikowanego procesu niż tylko tradycyjnego spojrzenia na tarczę. Doskonałym przykładem takich mogą być niektóre zegarki znajdujące się w ofercie manufaktury Harry Winston czy mniej prestiżowej Schaumburg.
Niestety spoglądając na tarczę produktu Hautlence próżno doszukiwać się sposobu na odczyt aktualnego czasu. Najzwyczajniej na tarczy wkomponowanej w ośmiokątną kopertę znajduje się labirynt. Podłoże labiryntu zostało wykonane z metalu szlachetnego. Identyczne rozwiązanie tyczy się ścian labiryntu, które też są wykonane z bardzo drogich materiałów. W labiryncie znajduje się kulka. Zasady gry pozostały niezmienne. Na dole tarczy, mniej więcej w miejscu, w którym tradycyjny zegarek posiada indeks z godziną „6” znajdują się dwa otwory. Zadaniem właściciela przedmiotu jest założenie go na rękę i ruchem nadgarstka przeprowadzenie kulki przez labirynt i umieszczenie jej w jednym z dwóch otworów. Pod otworami znajduje się wypustka, na której została wygrawerowana nazwa marki i jej logotyp.
Przedmiot można nabyć w różnych wersjach, czyli podobnie jak większość modeli tradycyjnych zegarków. O ile w zegarkach poszczególne wersje tego samego modelu zazwyczaj różnią się mechanizmem odpowiedzialnym za wskazania czasu oraz kolorystyką i mocowaniem to w przypadku produktu Hautlence potencjalny nabywca ma możliwość wybrać wersję, która różni się wykorzystanymi materiałami potrzebnymi do złożenia przedmiotu. Pierwsza wersja posiada labirynt wykonany z platyny a poruszającą się po nim kulkę z 18-karatowego złota. Koperta jest mocowana na skórzanym pasku zachowanym w czarnej kolorystyce. Druga wersja jest odwrotnością pierwszej. Podłoże i ściany labiryntu są ze złota a kulka z platyny. Czarny pasek został zastąpiony brązowym. W obu przypadkach tarczę chroni szafirowe szkło.
Na zagranicznych forach tematycznych pasjonaci sztuki zegarmistrzostwa wszczęli dyskusje tyczące się zasadności wejścia w posiadanie takiego przedmiotu. Jedni widzą w nim tylko zabawkę dla bogaczy. Inni twierdzą, że to idealny sposób na wyróżnienie się spośród tłumu i pokazanie własnego indywidualizmu. Poszczególni internauci wykazali się filozoficznym podejściem i stwierdzili, że przedmiot z pozoru przypominający zegarek ma pewne odniesie do czasu, ponieważ odkąd ludzkość nauczyła się mierzyć czas, to nagle wszystkim zaczęło go brakować, a produkt marki Hautlence pozwala choć na chwilę oderwać się od codziennych obowiązków. Podobno gra w labirynt skutecznie wycisza. Niezależnie od tego, która z powyższych teorii jest najbliższa prawdy to pewne jest, że produkt jest przeznaczony dla ludzi zamożnych. Za wynalazek szwajcarskiej manufaktury trzeba zapłacić 12 tysięcy franków szwajcarskich, co w przybliżeniu daje kwotę 53 tysięcy złotych.
W pierwszej chwili można odnieść wrażenie, że koszt tak mało praktycznego produktu jest niebotycznie wysoki. Po pierwsze labirynt jest bardzo przestarzałą grą, a ten ulokowany na tarczy można pokonać dosłownie w kilka sekund. Jednak z drugiej strony materiały, z jakich został wykonany należą do bardzo kosztownych, przez co przedmiot może posłużyć jako lokata kapitału, ponieważ z biegiem lat może stać się poszukiwany przez kolekcjonerów z całego świata. Trudno uznać, że przedmiot jest w jakimkolwiek stopniu innowacyjny, ponieważ jeśli ktoś chce zagrać w labirynt, to może w każdej chwili wziąć swój smartfon do ręki i w kilka minut zainstalować na nim grę, która po pierwsze w wielu przypadkach będzie darmowa, a po drugiej pewnie bardziej skomplikowana, przez co gracz zainteresuje się nią na dłużej.