Największy rozwój sztuki zegarmistrzostwa przypadł na XX wiek. Przez całe ubiegłe stulecie powstała niezliczona ilość manufaktur. Inżynierowie skupieni w zakładach produkcyjnych opracowali bardzo wiele innowacyjnych mechanizmów, które odpowiadają za poprawną pracę czasomierzy różniących się od siebie pod względem materiałów, wyglądu i funkcjonalności. Prężnie rozwijająca się branża zegarkowa dotychczas ma za sobą dwa kryzysy. Jednak wraz z wejściem w nowe tysiąclecie zaczęło pojawiać się coraz więcej głosów twierdzących, że producenci zegarków niebawem będą musieli stawić czoła kolejnemu zagrożeniu – smartwatch’om.
Pierwszy kryzys światowego zegarmistrzostwa nastał wraz z wybuchem II Wojny Światowej. Manufaktury miały trudności z dostępnością do materiałów potrzebnych do produkcji czasomierzy. Ponadto w czasie wojny występowały trudności z transportem. Wiele szlaków handlowych zostało zamkniętych, a te które pozostały zazwyczaj były inwigilowane co skutecznie ograniczało każdy proces wchodzący w skład dystrybucji. Niektóre firmy wykazywały się przebiegłością. Szwajcarska marka Longines zastąpiła stylowe pudełka książkami, gdzie do wyciętego otworu wkładany był zegarek i następnie wysyłany do klienta. Takie postępowanie usypiało czujność osób odpowiedzialnych za kontrolę przesyłek. Inne manufaktury, zazwyczaj niemieckie jak: Laco, IWC, Stowa czy A. Lange & Söhne nawiązywały współpracę z wojskiem i produkowały zegarki dla żołnierzy. Podjęcie takich działań najzwyczajniej było traktowane jak rynek zbytu pozwalający firmie przetrwać wojnę. Jednak bardzo wiele przedsiębiorstw zbankrutowało, a te które przetrwały zostały zmuszone do czasowego zawieszenia działalności bądź znacznego ograniczenia produkcji.
Kolejny trudny okres datuje się na lata siedemdziesiąte. Został wywołany poprzez skonstruowanie zegarka kwarcowego. Koszt pierwszych czasomierzy zasilanych baterią był wydatkiem porównywalnym do samochodu średniej klasy. Jednak bardzo szybko okazało się, że koszty produkcji takiego zegarka są dużo niższe niż zegarków mechanicznych czy automatycznych. Następstwem było rozpoczęcie masowej produkcji przez japońskie przedsiębiorstwa co skutkowało nagłym spadkiem cen i dystrybucją na cały świat. Bardzo wiele prestiżowych szwajcarskich i niemieckich manufaktur zajmujących się konstruowaniem zegarków mechanicznych i automatycznych najzwyczajniej zbankrutowało. Ponadto wiele rodzinnych przedsiębiorstw zostało sprzedanych. Za doskonały przykład może posłużyć historia marki Ulysse Nardin.
Od kilku lat producenci tradycyjnych zegarków bacznie obserwują branżę elektroniczną. Gigantyczne przedsiębiorstwa takie jak Samsung, Sony czy Apple zapowiedziały, że pracują nad stworzeniem „inteligentnego zegarka”. Pierwsze efekty ich pracy są już dostępne na rynku. Niektórzy producenci czasomierzy zaczęli się poważnie obawiać smartwatch’ów twierdząc, że są one konkurencją dla ich produktów. Istnieje duże ryzyko, że ich założenie okaże się prawdziwe. Jednak smartwatch to urządzenie oficjalnie uznane za elektronikę ubieralną.
Eksperci z branży zegarkowej uważają, że smartwatch nie jest produktem, który wprowadzi sztukę zegarmistrzostwa w nowy wymiar. Większość zgodnie twierdzi, że to osobna gałąź przedmiotów dedykowanych do noszenia na nadgarstku. Prawdziwe zegarmistrzostwo posłużyło jedynie za inspirację do opracowania smartwatch. Wprawdzie „inteligentne zegarki” swoją funkcjonalnością prześcigają tradycyjne czasomierze, ale nie mają praktycznie nic wspólnego ze sztuką zegarmistrzostwa. Niewątpliwie są one efektem postępu technologicznego. Właściciele firm zegarkowych mieli podobne obawy, kiedy rozpowszechniły się telefony komórkowe. Urządzenia te są postrzegane jako podręczne i codziennego użytku. Pozwalają na swobodną komunikację, a dodatkowo idealnie spełniają funkcję mierzenia czasu. Pojawienie się ich sprawiło, że zegarek stał się przedmiotem mniej praktycznym, ale ludzie nadal chętnie je kupują i noszą. Czasomierz oprócz mierzenia czasu jest także uważany za przedmiot, który zdradza zainteresowania właściciela, status społeczny, a także doskonale uzupełnia ubiór. Przerażenie producentów zegarków wynika z faktu, że smartwatch charakteryzuje się wszystkimi tymi cechami oprócz ujawniania statusu społecznego.
Obecnie nowości, które zmieniają sztukę zegarmistrzostwa, ale nie wybiegają poza jej ramy, to na przykład produkty oferowane przez markę HYT. Zegarki są dziełem Vincenta Perriardy, a ich działanie w dużej mierze opiera się o rozwiązania hydromechaniczne. Ceny najpopularniejszych modeli oscylują w granicach 130 tysięcy złotych. Inne nowatorskie pomysły zmieniające zegarmistrzostwo, to czasomierze konstruowane przez inżynierów w pracowniach Patek Philippe, Hublot czy Seiko. Każdy nowy model zaprezentowany przez przedsiębiorstwo założone przez dwóch Polaków wzbudza zachwyt miłośników zegarków na całym świecie. Hublot w ostatnich latach stworzył niezwykle innowacyjny model „MP-05 LaFerrari”, który kosztuje około 300 tysięcy dolarów. Natomiast Seiko wprowadziło do sprzedaży niezwykle interesującą linię „Astron”.
Pojawienie się na rynku smartwatch’ów w żaden sposób nie jest w stanie zagrozić zegarkom budującym segment prestiżowy i luksusowy. Natomiast istnieje ryzyko, że „inteligentne zegarki” będą konkurencją dla czasomierzy z tego samego przedziału cenowego. Potencjalny klient może zacząć postrzegać smartwatch jako alternatywę. Z drugiej strony elektronika ubieralna dopiero raczkuje i mimo że jej twórcy zapewniają galopujący rozwój, to nie są w stanie przewidzieć jego kierunku. Obecnie „inteligentne zegarki” wzbudzają zainteresowanie, ponieważ są nowością na rynku, która niebawem może przerodzić się w modę. Jednak, kiedy zaczną uchodzić za przedmiot cechujący się powszechnością zaciekawienie niemi może runąć niczym domek z kart. Zatem żadne przesłanki nie wskazują na możliwość zaistnienia trzeciego wielkiego kryzysu w branży zegarkowej. Wszelkie obawy zawężają się tylko i wyłącznie do chwilowego spadku sprzedaży zegarków budżetowych.
Dwa wielkie kryzysy mające miejsce w XX wieku i namiastka trzeciego w XXI mają negatywny wpływ na sztukę zegarmistrzostwa. Jednak specyfika branży powoduje, że nawet w czasie niepowodzeń manufaktury potrafią generować progres. Gdyby nie II Wojna Światowa, to czasomierze typu „Pilot” nigdy nie nabrałyby tak znaczącego wyrazu. Następnie, jeśli zegarek kwarcowy nigdy nie zostałby skonstruowany, to kupno czasomierza nadal wiązałoby się z dużym wydatkiem. Zegarki byłby mniej powszechnie, ponieważ nie każdy mógłby sobie na nie pozwolić. Natomiast, jeśli prace nad smartwatch’em zostałby zawieszone i ostatecznie urządzenie nigdy nie ujrzałoby światła dziennego to istnieje możliwość, że elektronika ubieralna w dalszym ciągu byłaby tylko wytworem wyobraźni reżyserów kina stience-fiction.